...które pozostało bez odpowiedzi. Czemu kobieta nienawidziła Jezusa? I dlaczego twórcy na to nie odpowiedzieli. Tak bardzo chciałabym wiedzieć...
bo była ateistką a wielu ateistów nie wierzy i odrzuca Boga nic o nim nie wiedząc dlatego nie wymaga to głębszej analizy
Po prostu liczyłam na jakaś historie kryjaca sie pod ta nienawiścią. Poza tym nie wyznawac czegoś a być nastawionym wrogo to nie to samo.
no historyjka jest czyli cała ta sekwencja o chorym zobacz, że ona woła o pomoc księdza chociaż sama nie wierzy tak samo ateiści często chrzczą swoje dzieci posyłają je od komunii itp. Te film w sposób krytyczny podchodzi do wszystkiego bo reżyser był anarchistą a po dodaniu faktu, że jest to film surrealistyczny wszystko staje się łatwiejsze bo nie musimy tu kopać, żeby się czegoś dokopać tak jak u Kubricka, Bergmana, Tarkowskiego itp. Tu wszystko jest podane tylko trzeba sklecić do kupy.
Takie wyjaśnienie jest nie do przyjęcia.
Żeby cokolwiek obdarzyć uczuciem, trzeba być przekonanym o istnieniu tego czegoś. Nieważne czy chodzi o miłość, czy nienawiść. Jak zatem ateistka mogłaby nienawidzić obiekt mistyczny, którego istnienie neguje?
Raczej należy przypuszczać, że była zbuntowaną chrześcijanką, wierzącą w Jezusa, ale odrzucającą jego naukę.
Otóż to, dodałabym jeszcze, że to co powiedziała wieśniaczka było preludium do dalszej historii księdza, on też powinien kochać Chrystusa, ale to nie przeszkadza mu zabić człowieka.
Bunuel tutaj, jak i w innych filmach, ukazuje swoje prostackie rozumienie świata, ludzi, religii i uderza w swoich filmach w to prostactwo, ale procz krytyki i burzenia stereotypów, to niczego nie proponuje w zamian. Zburzyć wszystko i pozostać z niczym.
Rozumiem nakręcić tego typu jeden czy dwa filmy, wtedy można coś z innych dzieł autora wyciągnąć więcej, tak jak u Felliniego, że te filmy łączą się w jedną całość i każdy odkrywa kolejne "karty". Ale Bunuel w każdym filmie mówi w zasadzie o tym samym, tylko raz krytykuje jedną grupę, np. wyższe sfery, innym razem prostych ludzi, a jeszcze innym osoby religijne, etc.
Ta scena o której piszesz jest tego jawnym przykładem. On tutaj chciał pokazać i znowu wyśmiać, pokazać obłudę, tym razem prostych ludzi, wieśniaków, ktorzy nie wierzą w Boga, ale wołają po księdza.
Nic więcej tu nie ma i być nie może.
A resztą można dopowiedzieć: nienawidzi Boga, bo jest ignorantką, tak naprawdę nienawidzi siebie i życia, ale żeby sama przetrwać, kieruje tą nienawiść gdzieś poza siebie. Szkoda, że Bunuel nie zrobił jej psychoanalizy i nie pokazał jej snów, to wiedzielibysmy coś więcej na ten temat ;)
Dzięki za odpowiedź :) Nie był to pewnie istotny wątek, ale zastanawiała mnie właśnie ta NIENAWIŚĆ, podczas gdy ateista wykazuje raczej obojętność. Myślałam, że kobieta ma za złe biedę lub chorobę/starość w którą popadła. Moim zdaniem obyłoby się bez analizy :p Ale powiem szczerze, że wtedy ta scena w jakiś sposób mną wstrząsnęła. Była taka... pełna (negatywnych) emocji.
Powiem szczerze, że mnie też nieco zszokowało.
Myślę, że Bunuel po prostu chciał pokazać, zresztą nie tylko w tym filmie, że człowiek, obojętnie czy prosty czy z tych wyższych sfer, postepuje mechanicznie, czyl wg. jakichś schematów, które wyniósł ze społeczeństwa, i w ogóle nie zastanawia się czy to co robi, jest dobre dla niego, a działa automatycznie. Do tego stopnia, że nawet nienawidząc czegoś, robi coś, bo po prostu tak został nauczony, czyli jak ktoś umiera, to się idzie po księdza, itp. I on tego nie będzie kwestionował. Ktoś zadecydował za niego, że tak jest, a on nie musi zastanawiać się czemu. Więc ona mówi, że nienawidzi, ale sama nie jest świadoma pewnie czemu, tak samo jak nie wie, po co po to tego ksiedza zawolała, etc. Bunuel wyłapywał takie rożne rzeczy w swoich filmach, łamie stereotypy, pokazuje nam obłudę i fałsz jaki się kryje za tym wszystkim. Ale nie pokazuje nam pozytywnych aspektów, tylko skupia się na tych negatywnych.
Podobne osoby widzimy np. w "Nazarin", gdzie proste kobiety wołają po ojca Nazario, by uzdrowił chorego chłopca, mając wobec niego jakieś nierealne oczekiwania. I nagle tam tarzają się po ziemii, wzywają ostantancyjnie Boga, etc. Ale realnie nie ma w nich nic z prawdziwej wiary czy duchowości, a jedynie mechaniczne manifestacje, reakcje.
Tak samo jak widzimy, że u owej burżuazji, nie ma nic z wyższych sfer, a jedynie to samo co u prostych ludzi, tylko w innej formie. Czyli widzmy obżarstwo, żądze, dokładnie tak samo, tylko nieco bardziej "wysublimowane", ale istota jest taka sama. A ci ludzie żyją w przekonaniu, że są w czymś lepsi czy wyżsi, patrzą z góry na innych (scena z piciem martini przez szofera).
Nie widziałam jeszcze innych filmów Bunuela, nie mam więc żadnego porównania :( Postaram się to nadrobić, zwłaszcza że mam parę jego filmów na liście "do zobaczenia".
Musiałabym tą scenę obejrzeć raz jeszcze, żeby przypomnieć sobie dlaczego zadałam takie a nie inne pytanie. Jeżeli o mnie chodzi, robienie czegoś "z przyzwyczajenia" jest zawsze osłabiającym mnie argumentem- niczego tak nienawidzę jak wyuczonej bezmyślności. Możliwe, że Twoja interpretacja jest najbliższa zamierzeń twórców, przyznam szczerze- oczekiwałam czegoś mocniejszego.
A czego dokładnie oczekiwałaś? Bo jak tak piszesz, to sugeruje, że masz jakąś swoja interpretację.
Oczekiwałam jakiegoś wstrząsającego wydarzenia z jej życia, które położyło się cieniem na wierze. Może ktoś kiedyś skrzywdził ją "w imię Jezusa", czy zraziła się do Kościoła jako instytucji. Albo był w jej życiu okres kiedy rozpaczliwie potrzebowała obecności Boga, a nie dostała żadnej odpowiedzi.
Jeśli chccesz poznać jego zapatrywania na religię to obejrzyj sobie: Nazarin, Szymon Pustelnik i w ostateczności Viridianę.
Co do ateizmu. Ateista wcale nie jest obojętny, zadaj jakieś pytanie o Boga na jakimś forum, to 90% najbardziej żarliwych dyskutantów, to będą ateiści, gwarantuje. Dlatego, że on ma "potrzebę" do tego, on po prostu poszukuje, ma tysiące pytań, na które z jednej strony stara się poznać odpowiedź, a z drugiej jego rozum na tyle zdominował serce, że nie wie, nie uświadamia sobie, że wszystkie odpowiedzi są w nim, w jego sercu i nigdzie indziej nie trzeba szukać, a po prostu zagłębić się w siebie. O nie patrzy tam gdzie są odpowiedzi, i dlatego tak żarliwie ich poszukuje. A odpowiedzi są na wyciagnięcie reki.
Czyli pragnienie by ponad wszystko widzieć i rozumieć, zagłusza po prostu jego samego. Więc to jest taka konieczna faza rozwoju, gdzie on buduje swoje pragnienie do wiedzy, a inaczej byłby jak ci prości ludzie, na mechanicznym poziomie. A on sie wyłamał z tego, jak buntownik i już jest wyżej, tylko jeszcze podchodzi do góry na szczyt, aż wyczerpie ten poziom do zera, uświadamiając sobie, że tam nic nie ma. Ale jak z niego będzie schodził, to będzie już na kompletnie innym etapie. :)
moze nie tyle pragnienie zagłusza, co jest skierowane nie tam gdzie trzeba, czyli szuka odpowiedzi na zewnątrz, domaga się, żeby ktoś tam udowodnił coś za niego, etc. A gdy to samo pragnienie skieruje do siebie, we własne wnętrze, to będzie zupełnie inny etap. Bo pragnienie i tak jest główną siłą, która nas popycha do rozwoju, a jak jego nie ma, to nie ma nic, tak jak u tych prostych ludzi, którzy przyjmują coś bezwolnie i tak pozostają przez całe życie.
i tak samo z tą burżuazją, oni nie robią nic złego, oni są na jakimś etapie rozwoju. A tu ich tylko krytykują, ośmieszają. Można, ale trzeba dostrzegać też dobrą stronę. A oni po prostu chcą czegoś więcej od życia, np. chcą być elitą, chcą mieć władzę, etc. I to jest dobre, bo inaczej by człowiek się nie rozwinął, nie ruszyl by z miejsca. I część z nich w dalszym etapie przekracza to i dalej szuka czegoś więcej, itp.
Wg. mnie prawdziwy ateizm to po prostu obojętności wobec Boga, nie wojowanie przeciwko niemu(dlaczego walczyć z czymś czego nie ma?).
To nie do końca tak, że ateista jest człowiekiem, któremu w wierze przeszkadza rozum. Jeżeli szuka się odpowiedzi na "tak" w końcu się ją znajduje. Prawdziwy problem tkwi chyba "w sercu". W moim życiu były takie momenty kiedy rozum przeczył wierze, a jednak wierzyłam i takie, gdy nie miałam żadnych naukowych wątpliwości a jednak odrzucałam Boga.
Dzięki za tak wyczerpujące odpowiedzi :)
Po prostu brak pragnienia, brak potrzeby => obojętność serca.
A z przeszkodą rozumu chodzi o to, ze jak czowiekowi się wydaje, ze już wszystko wie i jest wypełniony tysiącem idei jak wygląda świat i czym jest on sam, to jakby to go ogranicza, bo on nawet nie ma pragnienia do wiedzy. Przecież on już wie jak wszystko wygląda, ma pełno poglądów, przekonań i na wszystko zna odpowiedź.
A popatrz, wielu mędrców zaczeło od tego, że uświadomili sobie, że tak naprawdę nic nie wiedzą. I dlatego osiągnęli mądrość.
Pozdrawiam :)
To co napisałeś przywodzi mi na myśl Jaskinię Platońską. Bardzo dobrze to wszystko podsumowałeś :)