Czy jestem jedyną osobą na świecie, której ten film nie przypadł do gustu? Już jako dziecko średnio się nim ekscytowałam i teraz nadal nie potrafię odnaleźć w sobie miłości do "Króla Lwa". Przede wszystkim, nie sądzę, żeby była to najlepsza animacja w dziejach (jakościowo), ani też najbardziej poruszająca historia jaką zaserwował nam Disney. Oczywiście, to jest wielki film, drogi film, przemyślany, dojrzały, piękny wizualnie, nawet dość interesujący, ale... wciąż, nie uważam go za arcydzieło. Po prostu "niczego ze mną nie robi". Oceniam go na 7, ponieważ doceniam jego wartość artystyczną, wpływ na kulturę itd. ale osobiście nie czuję niczego w stosunku do tego tytułu. Czy jest tu ktoś jeszcze z podobnymi wrażeniami, czy jestem sama?
O ile średnio odnajduję się w animacjach (szczególnie tych nowszych), tak Król Lew jest wspaniałym filmem. Genialna historia (serio, w miejsce lwów mogłabyś wstawić muminki/smerfy/whatever - efekt też byłby świetny) okraszona świetną warstwą audiowizualną. Teraz kiedy jestem znacznie starszy (pierwszy raz widziałem ten film chyba z 15 lat temu) o wiele łatwiej jest mi dostrzec ten geniusz i mistrzowskie wykonanie, które cechują tylko arcydzieła.
Szczerze, to nigdy nie spotkałem "na żywo" osoby, której Król Lew by się nie podobał, więc nie mam pojęcia czemu masz takie podejście do tej produkcji. Może gdybyś podała inne animacje, które twoim zdaniem zasługują na wyróżnienie, byłoby łatwiej. :)
Hm, za najlepszy film Disneya uważam "Fantazję" z 1940 roku, to monumentalna i wartościowa artystycznie produkcja. Natomiast fabularnie znacznie bardziej podobają mi się niektóre filmy studia Ghibli, jak "Spirited Away", "Ruchomy Zamek Hauru", "Totoro", "Nausica z Doliny Wiatru". Disney tworzył naprawdę znakomite animacje, ale sama formuła filmów jest hm... powtarzalna, zużyta i często pozbawiona duszy. Starsze produkcje Ghibli nie mogą się równać jakościowo z animacjami Disneya, ale nadrabiają to klimatem, wyobraźnią wizualną i fabułą właśnie. Trudno mi wskazać najlepszy film animowany w dziejach, ale "The Secret of NIMPH" był dość blisko ideału (jeżeli wciąż jesteśmy w zakresie kina familijnego). To co czyni film arcydziełem to nie tylko animacja, ale też historia. "Król Lew" jest swobodną interpretacją "Hamleta", jednak do głębi Szekspira mu daleko... Nie zrozum mnie źle, doskonale rozumiem jaki był wpływ "Króla..." na kulturę masową i popularność Disneya, ale mimo wszystko nie uważam go za arcydzieło. Myślę, że bardzo wysoka ocena wynika po części z rangi tego tytułu oraz z faktu, że mało kto widział naprawdę dużo filmów animowanych, na tyle dużo, żeby spojrzeć na komentowany przez nas film chłodnym okiem.
Ja widziałam naprawdę dużo! Najwięcej filmów jakie oglądałam były właśnie animowane (no dobrze, może porównywalnie z komediami). I chociaż moim ulubionym filmem animowanym jest Przygoda w Paryżu, to dałam Królowi Lwowi 10 - z sentymentu, czemu by nie? Ja także w dzieciństwie jakoś nie szalałam za tą produkcją i na domiar złego oglądałam tylko część 2 (logika moich rodziców) i pamiętam jak nie cierpiałam oglądać starcia dwóch zwaśnionych stad, bo uważałam że to okrutnie bezsensowne; nie rozumiałam tej zawiści i tak jak się bałam oglądać Piękną i bestię (heh), tak Król Lew także robił na mnie spore wrażenie.
Nie jesteś jedyną osobą, sama nie przepadam za bardzo za "Królem lwem', uważam, że wiele animacji jest od niego lepszych , choćby "Dzwonnik z Notre Dame"...
Fantazja to niewątpliwie najlepiej zobrazowany projekt Disneya w historii, jak na tamte czasy jest to absolutny majstersztyk. Zaś za najpiękniejszy i najbardziej wzruszający film z tego studia uważam jakże zapomnianą produkcję "Lis i pies".
I ja również się zgadzam. Obejrzałem go dzisiaj w nocy, nie wiem co mnie podkusiło, ale po prostu musiałem go obejrzeć. Ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Chciałbym więcej tego typu bajek. :)
Trzeba być psychopatą, by tak potraktować taką wspaniałą produkcję jak "Lis i pies"! Jak na mój gust, powinien dostać Oscara!
Ja. Ale niedawno zorientowałam się, o co mi chodzi. To jest film zbyt epicki i mówi o dużych rzeczach, a to znaczy, że łatwiej go docenić niż się zidentyfikować z ważnymi dla samego siebie tematami. Na przykład dojrzewanie do odpowiedzialności za nadaną sobie władzę - super wielki temat na wielki epicki film, ważny wątek dla lekarza, rodzica, Jezusa albo księcia, ale w życiu takiego zjadacza chleba jak ja przemyślenia na ten temat nie odgrywają zbyt dużej roli. Podobnie krąg życia to bardzo piękna idea, ale w otaczającej mnie rzeczywistości większą uwagę zwracam na opresyjność takich "kręgów", np. ograniczającej niektóre dobre zmiany źle pojętej tradycji. To jest film o monarchii dziedzicznej, a w nim duże, uniwersalne, pojemne, epickie wątki. Wypasione wątki. Wątki typu every life of every man. Uczucia masz mniej więcej jak do hymnu państwowego albo bohaterów wojennych - chwila jedności z innymi ludźmi, dumy i wzruszenia, ale generalnie z uczuciami zajmującymi Twój umysł na co dzień niekompatybilne.
W takim razie widać, że g***o zrozumiałeś. Przez swojego stryja małe dziecko traci ojca na swoich oczach, musi uciekać. Myśli, że znienawidziła go cała rodzina, łącznie z matką. Myśli, że ojciec umarł przez niego. Musiał dorastać z dala od domu, w ciągłym poczuciu winy i tęsknocie. Czuł się nikim. Wmówiono mu, że jest nikim. Potem chciał wyprzeć całe tamto życie z pamięci, ale musiał ratować rodzinę. Musiał z nikogo stać się kimś. Oglądamy cały proces dojrzewania w samotności z bagażem doświadczeń, które przerosłyby niejednego dorosłego. Dla wielu ta bajka była pierwszym zetknięciem z pojęciem śmierci, straty.
To jest coś magicznego. Jeżeli tego nie czujesz to nic złego, mugoli jest sporo na świecie :)
Ja średnio lubię Króla Lwa.Prawdziwe animowane arcydzieła to jest Np.Epoka lodowcowa,Kubo i dwie struny,W głowie się nie mieści,Zwierzogród,Kung fu panda czy Frankenwenie.I co o tym myślicie?
jak sam sie przekonywujesz nikt z forum ,twego zamiłowania do dzisiejszych bajek nie podziela .
Ja lubię stare bajki ale nie wszystkie. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać abyś to zrozumiał?
Po za tym król lew mi się w miarę podobał.Bo grafika,piosenki czy Timon i Pumba dawali radę:)
To wiem że nie wszystkie stare bajki lubisz , ale nie znajdziesz sympatii do nowych bajek .
No wiesz to jest tak samo jak byś się przyswoił tylko do starych filmów aktorskich a stare uważasz za śmieci.Podobnie z komediami polskimi 21 wieku.
Ja jestem z pokolenia lat 90 wtedy oglądanie tv miała jaki kolwiek sens , teraz same głupoty puszczają . Ale komedie 13 posterunek i Miodowe lata są bombowe
Zależy.Jeśli sam poszukasz coś i nie dasz się polskiemu marketingowi na pewno trafisz na wiele ciekawych pozycji
Zgadzam się z Tobą. W 1994 roku miałem 15 lat, więc nie mam dziecięcych sentymentów zwiazanych z tym filmem i wydaje mi się, że oceniam go oboektywnie. Po dzisiejszym seansie z moimi dziećmi kołatało mi po głowie "i to wszystko? To jest ta fantastyczna, najlepsza animacja Disneya?!" Moim zdaniem jest cała masa lepszych...
Heh, a ja w chwili premiery "Króla Lwa" byłam w brzuszku mamusi. :D Dlatego nie posiadam większego sentymentu związanego z tą produkcją. Inaczej. Nie posiadam żadnego, bo nie będąc na tym w kinie(technicznie rzecz biorąc było to niemożliwe) zupełnie nie pamiętam tej animacji za dzieciaka. Oczywiście, że ją oglądałam, ale najzwyczajniej w świecie tego nie pamiętam. Nie pamiętam moich wrażeń i wzruszeń jako kilkulatki. Powróciłam do "Króla Lwa" jako niemalże dorosła już osoba i... znowu wypadła mi z głowy ta historia. Dzisiaj obejrzałam ją po raz kolejny, żeby wreszcie się jej nauczyć na pamięć ;) Do jakich doszłam wniosków? Ano takich, że jak każdy "klasyk" tej wspaniałej wytwórni poruszyła moje serce i napełniła oczy łzami, ale nie traktuję losów Simby jako dzieła pomnikowego i nienaruszalnego. Przeciwnie. Cieszę się, że Disney postanowił "reaktywować" Lwa ;P i zaserwować go nam w świeższej wersji wraz ze zdobyczami techniki wizualnej naszych czasów, bo wreszcie dostąpię zaszczytu obejrzenia "Króla Lwa" w sali kinowej. Choć będę go chłonąć oczami dojrzałego człowieka, to w głębi duszy wciąż jestem tym samym wrażliwym dzieckiem i może wreszcie dowiem się w czym tkwi tajemnica disney'owskiego KOTA...
Właśnie obejrzałam Króla Lwa tak pierwszy raz "od deski do deski". Wcześniej były to wspomnienia o wspaniałej bajce i żałuję że obejrzałam to teraz, jednak nie jestem fanką tej bajki, przyznam że jest to bardzo dobra produkcja ale mimio nielicznych dobrych scen nie to to arcydzieło (10), osecniam na 8 no sentyment.
Nie trawię konwencji musicalowej. Film pozostawił mnie obojętnym jeśli nie znudzonym. W ogóle animacje disnejowskie nigdy do mnie nie przemawiały. Jedynym wyjątkiem jest "Atlantyda,Zaginiony ląd".
Przynudzał, w dodatku jest strasznie absurdalny i patetyczny. Ludzie wysoko oceniają przez nostalgię, to zrozumiałe.
Taki średniak, masa lepszych i masa gorszych animacji powstała. Tytuł obrósł w mit, tego zaprzeczyć nie można